Proces uzdatniania gliny


Po piecówkę to się jechało do lasu a leśny jak złapał to przepędził(...) a glina no to były gliniane pola. W jednym miejscu piaskowe w drugim gliniane. Także u nas była zawsze swoja glina.


Maria Golec, Medynia Głogowska

 

„(…) rano jak się wstało, nie było innej pracy tylko trzeba było się do tego zabierać. Mąż zjadł śniadanie, poszedł do pracowni i tam już zaczynał mieszanie tej gliny: walcowanie, potem mieszanie i robienie na krągu. (…) Były takie walce, co się w tym walcowało, a później… Żeby glina była dobrze wyrobiona to trzeba było ją ręcznie jeszcze… Tak się w rękach na ławce tę glinę położyło ile tam trzeba było i tak się ją rękami klusowało. I to się ta glina tak dobrze wyrobiła, że była gładka, bo musiała być gładka. Jakby były jakieś grudki to było by źle robić. To musiało być maszyną, a później ręcznie robione”.


Jadwiga Wilczak, Pogwizdów

 

„Po kolei tak patrząc na ten proces produkcyjny no to pozyskanie gliny…, trzeba było ją przywieźć, załadować, rozładować. Było specjalne pomieszczenie, gdzie ta glina była magazynowana. Trzeba było to polewać sukcesywnie, przez kilka dni niewielkimi proporcjami wody, żeby tę wodę ta glina zdążyła wchłonąć, żeby jej konsystencja była właściwa. No i następnie transportowało się ją z kolei do pomieszczenia, gdzie ustawione były walce. Silnik elektryczny napędzał je oczywiście no i trzeba było tę glinę kilka razy przerzucić. (…) Gdzieś tam jeszcze przez mgłę pamiętam jak tato robił tzw. klusowanie gliny, czyli po przewalcowaniu na walcach, jeszcze na tej ławie garncarskiej rękami się urabiało tak mniej więcej, jak się urabia ciasto. Tak, żeby ta glina była jednorodna, plastyczna i żeby dobrze się z niej później wyrabiało  doniczki.”


Zbigniew Bojda, Medynia Głogowska

 

„ W polu takie miejsca są, nie wszędzie, ten materiał, ta glina (…). To nie wszędzie jest tego. I to się tam próbowało, żeby nie pękało, się dawało drugą jakąś glinkę jeszcze do tego i to się walcowało. Pierwsze to jeszcze takimi nożami my strugali i to przerobiali. A potem to tyż takie my walce robili metalowe, to było lencej, bo się kręciło ręką, a jak nie to motorkiem jak już prąd nastał. (…) Motorki elektryczne podłączalimy i tylko się kładło, to się kręciły te wołki (…)

To musiała być (…) masa, ta glina, jak to mówią,  jak na pierogi ciasto.  Takie musiało być wymieszane. To jak ja na tym kole zrobił to było miękkie wszystko. Nie ścisnął tego bo by nic z tego nie było.


Franciszek Piekło, Pogwizdów

 

„Z początku strugiem się strugało. Zbijało się na takie bryły wysokie i strugiem się strugało, dwa trzy razy, a później były walce. To już się przygotowywało glinę dziś na jutro (…) Nie było walców, bo nie było i prądu. Nie było prądu to rękami, trza było drzyć, ale nie miał kto.”


Tadeusz Kowal, Medynia Głogowska


„Garnki, wazony, doniczki robi się zwykle z gliny mieszanej pół na pół – połowę piecówki i połowę tłustej gliny. Natomiast do robienia talerzy, podstawek czy płytek musi być już bardzo chuda glina. Dodaje się tylko trochę tłustej. Mają inną „kurczliwość” w trakcie suszenia. Z tłustej gliny robi się dobrze dzwonki, tylko trzeba długo suszyć i wypalać. Po wypaleniu są jak żelazne”.


Andrzej Plizga, Pogwizdów

GOKiR Czarna wykorzystuje cookies, które są umieszczane w Państwa urządzeniu końcowym. Możecie Państwo zmienić te ustawienia, korzystając z ustawień przeglądarki internetowej.