Styl medyński - charakterystyczny asortyment


„Gdybyśmy tak się przyjrzeli to na pewno kolor naczyń. To jest oczywiście uzależnione od składników gliny, faktu, że oni tam korzystali z bardzo zasobnej gliny tłustej, ilastej, którą musieli przez dodatki odpowiedniej cieńszej gliny, mniej zasobnej wykorzystywać. Gdybym miał porównać z tej części Małopolski to w żadnym ośrodku- Brzostek, Kołaczyce, które są znane - ta ceramika nie miała takiego koloru.  Mówię tutaj o naczyniach nie malowanych tylko o  surowych, nie glazurowanych czyli biskwitach (…). Poza tym jest nieprawdopodobnie duży asortyment tych wyrobów medyńskich i to też jest cecha charakterystyczna ośrodka. Właściwie wszystko robili co garncarz zrobić może  i powinien, począwszy od drobnych gwizdków, zabawek, które lepili ręcznie, ale niektóre były też toczone takie np. charakterystyczne baby z gęsią (…) to jest stara forma (…), a skończywszy na dużych naczyniach, takich zasobowych – na miód, ziarna koniczyny (…). Duża rozmaitość form podkurzaczy dla pszczelarzy i co jeszcze? Oczywiście dzwonki, które robili tam – głównie w Zalesiu, bo to były dzwonki siwaki, które robili i sprzedawali w Krakowie”.                 

dr Krzysztof Ruszel

 

„Mój tato zajmował się przede wszystkim wyrabianiem takich rzeczy nazwałbym użytkowych bo poczynając od doniczek, podstawek pod te doniczki, garnki na mleko, robił piękne dzbany ale dzbany takie jak na wodę, czyli coś jak ten {kształt podobny do dzbana który stoi przy zagrodzie garncarskiej w Medyno Głogowskiej}, z jednym uchem. Mówiąc o garnkach to mniejsze, większe, oczywiście z jednym uchem, z dwoma uszami, no to cała gama różnych”.

Zbigniew Bojda, Medynia Głogowska

 

„Były różne wzory i winogrona i różne wzorki (…)  Winogrona najczęściej”


Tadeusz Kowal, Medynia Głogowska

 

„U nas przeszło się na taką po prostu produkcję seryjną doniczek. Garczków się nie robiło tylko te doniczki. Zostały zakupione maszyny i robili różnego rodzaju, różnych rozmiarów doniczki. różne rozmiary były – 18-tki, 16-tki. (…) to już pracownia, te doniczki…. wszystko specjalnie przystosowane było. Były takie regały i na tych regałach po prostu się ustawiało te doniczki i suszyło. W zimie to się nawet te doniczki na kaloryfery kładło, żeby szybciej schło, żeby przez zimę narobić, żeby na maj było.


Krystyna Jurek, Zalesie


 

„Taki najpopularniejszy, który ja zawsze w prezencie ślubnym dawałam to był garnek do kwaszenia żuru z ceramiki siwej, wielkość około litra, z jednym uchem (…). Garnek większy, który był do 6 litrów, garnki siwe były. Z tym, że te większe miały już dwa ucha, bo były ciężkie, trzeba było ich za dwa ucha trzymać. Oprócz garnków były miski, miski proste – ludzie znicze z nich sobie robili. Po miskach siwych to szły donice, takie zaokrąglone. To były miski, które kobiety używały do wyrabiania masła (…). Były dzbany na ogół z jednym uchem, bywały dzbanki z dwoma uchami (…) to już były takie bardziej amforowate. Te z
dwoma uchami idealnie się nadawały na urnę pogrzebową (…). To się nazwę handlową pisało urna, ale u nas to się nazywało ziarniaki – od małych, z których niektórzy sobie robili podstawkę do lampki nocnej, przez duże, które służyły jako naczynie zasobowe i jeszcze były takie specjalne dzbanki z jednym uchem, które miały łagodnie wymodelowany brzuch. Łagodnie brzusiec się łączył z szyjką, ale wąską szyjką to były dzbanki na naftę, bo dawniej nafta była w sklepie i trzeba było ją z butelką kupić. I tak, jak inni mieli na naftę butelkę szklaną, tak garncarze mieli na naftę butlę specjalnie zrobioną. No i tu wchodzimy w następny rozdział - te naczynia potrzebne dla Żydów. Żydów już nie było, a oni je produkowali, bo Cepelia kupowała, a kupowała, bo to były bardzo praktyczne naczynia (…) szabasówki. To była taki kształt garnka z wąską szyją, który miał dwa ucha i pokrywkę. I to idealne było do gotowania kaszy, albo nawet jakby się kaszę ugotowało w innym naczyniu to można było przesypać do tego glinianego i ona wtedy w piecyku do siebie dochodziła. Rondle to była taka miska z jednym uchem, ewentualnie z dwoma uchami jeśli duże, też z pokrywką. Raczej robiło je się na wystawę z pokrywką, normalnie w handlu była bez pokrywki. Pokrywkę trzeba było sobie dobrać i były tak zwane buńki butle. I te butle buńki to one były u Żydów właśnie w szabas, na szabas kawę tam były trzymane, w piecu szabaśnym. Ona była gorąca. Ją wieczorem w piątek wsadziła, a w sobotę była w piecu jeszcze gorąca ta kawa. Ta butla, ludzie ją kupowali i ona normalnie służyła za naczynie ozdobne, za flakon na suche kwiaty (…), na jakieś ozdobne gałęzie, nawet i pawie pióra w tym trzymali niektórzy (…). Na wystawę się robiło takie ekstra rzeczy, co raczej nie było na nie popytu. Były durszlaki, czyli cedzaki to już miał kształt miski tylko, że miał dziurki na cedzenie. W każdym razie, te
donice służyły do ucierania, nawet mikserem można było w tej donicy ucierać bardzo dobrze się wszystko ucierało. Tak samo było z polewanymi. Od garnuszka małego, który służył na przykład do przechowywania masła, ubijania masła, poprzez jakieś małe miski, miseczki, dzbany. Dzbany były właśnie takie charakterystyczne dla Medyni. Czego nie było w polewanych? W polewanych nie było tych urn – tych ziarniaków, nie było szabasówek tylko były podobne w kształcie, bez pokrywki to były miodowniki. No, po prostu naczynie zasobowe do przetrzymywania miodu. Były i butle jeśli chodzi o polewaną, ale te butle były już raczej używane na wino (…). I to w prezencie się robiło tą ceramikę, całe komplety – była podstawka, butla na wino i kubki dookoła. To już była taka galanteria, taki cepeliowski wyrób. Na eksport szły np. kieliszki gliniane, bo one idealnie się nadawały do jajka na miękko”


Stanisława Piekło, Łańcut

 


GOKiR Czarna wykorzystuje cookies, które są umieszczane w Państwa urządzeniu końcowym. Możecie Państwo zmienić te ustawienia, korzystając z ustawień przeglądarki internetowej.