Współpraca z Cepelią


„Tato był zrzeszony w Cepelii leżajskiej no i tam obowiązywała taka cykliczna produkcja ograniczona jednym miesiącem czyli na koniec miesiąca oddawało się tę produkcję i na następny miesiąc kolejna transza. To wyznaczało taki cykl produkcyjny – na koniec każdego miesiąca było wypalanie doniczek po to, żeby kolejną tę transzę wyrobów oddać jako  efekt pracy miesięcznej do Cepelii.(…) Było tzw. planowanie. Oczywiście to szło od góry, tam były określone zapotrzebowania na określone produkty i to spływało w dół do garncarzy. Brygadzista musiał przydzielać garncarzom takie realne do wykonania ilości i to był tzw. plan. Trzeba było wg planu wykonywać określony asortyment, wielkość czyli ten rozmiar żeby odpowiadał pod to, co zamówienie mówiło i garncarze wykonywali, żeby całą tę partię zamówioną przez kogoś w ramach Cepelii zrealizować.


Zbigniew Bojda, Medynia Głogowska


„Same wzory zdobień narzucała Cepelia. Osoby, które nie oddawały naczyń do Cepelii to miały wolną rękę jeśli chodzi o zdobnictwo”. Andrzej Plizga, Pogwizdów

„Oni nom planowali w Cepelii jakie rozmiary zamówione są tam do sklepów czy za granicę nawet szły towary nasze. (…) Była planistka co planowała: takie so trzeba robić no i to się robiło. I potem tam płacili grosze za to (…) Jak zaplanowała ta pani to trzeba było tyle oddać do spółdzielni. Do Cepelii. Magazyny były w Łańcucie i przyjeżdżał samochód czy ciągnik no i jak my wypalili… To było przygotowane i zgłosiło się do brygadzisty i przyjechał ciągnik czy tam samochód, kładlimy i wieźlimy na magazyn. A potem (…)  brygadzista przywoził pieniądze do domu”.


Franciszek Piekło, Pogwizdów


„A te siwaki to właściwie tak mu najbardziej były (…) atrakcyjne, jak spółdzielnia cepeliowska powstała. To wtedy się zapisał do tej Cepelii jako członek i to tak już wtedy było tak systematycznie robione, co miesiąc trzeba było oddawać (…) Dla taty to było lepiej, że Cepelia brała, bo zabrali to, co było zaplanowane i pieniądze miał, a na rynek to jak pojechali, coś tam sprzedali, ale czy zawsze, czy wszystko (…) Trudno powiedzieć”


Zofia Woś, Medynia Głogowska

 

„Cepelia upadła w 1992 r. albo 1993 r. i razem z nią wszyscy garncarze zakończyli działalność. Głównie wykonywali dla niej doniczki i to duże ilości. Jak ktoś robił jeszcze inne rzeczy miał szansę przetrwać. Plusem było, że garncarze dostawali emerytury jak należeli do Cepelii”.


Andrzej Plizga, Pogwizdów


 

„Ta Spółdzielnia [Cepelia] podtrzymała ten ośrodek, bo nie tylko odbierała wyroby to jeszcze Cepelia stworzyła modę, że każdy czuł się w obowiązku mieć jakiś wyrób gliniany i był zbyt na te wyroby i dzięki temu te ośrodki się utrzymały. Jak długo była Cepelia, jak długo była Spółdzielnia, tak długo interes się kręcił (…). To był cykl, nie taki kwartalny jak wcześniej – mieli garncarze, że na wiosnę to, w lecie to, w jesieni to idzie. Tylko cykl był produkcyjny jeden miesiąc i było wiadomo, że tyle i tyle potrzebne jest. Oni wiedzieli ile do pieca im się zmieści (…). To już było wiadomo w latach 70. – jaka ilość gliny, jaka ilość polewy (…). A w międzyczasie przyszło pilne zamówienie na eksport, albo jeszcze w międzyczasie wypadła jakaś wystawa (…). To wagonami szło za granicę – szło do Niemiec, do Szwecji.”

 

 

 

Stanisława Piekło


GOKiR Czarna wykorzystuje cookies, które są umieszczane w Państwa urządzeniu końcowym. Możecie Państwo zmienić te ustawienia, korzystając z ustawień przeglądarki internetowej.